- Fly4free /
- Społeczność /
- Blogi /
- dd89/
- sLOVEnia!
Dodaj Komentarz
Komentarze (4)
maxima
31 maja 2017 09:24
Odpowiedz
super! wybieram się w sierpniu, więc wszelkie wskazówki mile widziane
:)do jaskiń się udaliście?
lukasjus
31 maja 2017 14:39
Odpowiedz
Hej. Pierwszy post, więc się grzecznie witam
:) I już szybko dołączam do grona osób lubiących Słowenie. Mało tego - ja ten kraj kocham
:D . Bylem w nim już 3 razy i bez wachania pojechałbym kolejny raz - to jest kraj dla którego mogłbym opuścić naszą kochaną Polskę. @dd89 - fajna relacja, niezłe zdjęcia. Sam odwiedzałem głównie zachód kraju, góry i wybrzeże. Chętnie odpowiem na jakieś pytania. Polecam Bled, Bohnij, Piran. Dzis postaram sie dodac jakies zdjęcia
:)
dd89
31 maja 2017 18:00
Odpowiedz
maxima napisał:super! wybieram się w sierpniu, więc wszelkie wskazówki mile widziane
:)do jaskiń się udaliście?W kolejnych odcinkach będzie zachód kraju oraz wskazówki i podsumowania. A skoro pytasz o jaskinie, to zdradzę ze udaliśmy się
:-)
dd89
23 czerwca 2017 19:41
Odpowiedz
Podsumowanie:Wskazówki:1) Zdecydowanie warto pożyczyć samochód - jest wiele miejsc, do których nigdy byśmy nie dotarli, gdyby nie pełna mobilność oraz wiele miejsc, gdzie warto wstąpić na chwilę, ale niekoniecznie poświęcać sporo czasu na kombinowany dojazd. Drogi są dobre, Słoweńcy jeżdżą raczej bezpiecznie, nie ma powodów do obaw. 2) Angielski w zupełności wystarczy - nie mieliśmy żadnych problemów komunikacyjnych3) Przy ograniczonym czasie zachód kraju jest zdecydowanie ciekawszy, przy dłuższym wyjeździe warto zacząć od wschodu4) Centra miast są często wyłączone z ruchu samochodowego - warto pamiętać przy rezerwacji, jak się porusza samochodem. 5) Jeśli lubicie bałkańską kuchnię, to w Słowenii na pewno nie będziecie głodni. W każdej piekarni można kupić burki, a bośniackie knajpy oferują dobre i naprawdę niedrogie jedzenie. Ze swojej strony mogę polecić Das ist Walter (kilka lokalizacji w kraju, m.in. Ljubljana i Kranj).Przydatne w planowaniu:1) http://www.slovenia-trips.com/ - nieoceniona pomoc w wyszukiwaniu miejsc wartych zobaczenia (zwłaszcza przyrodniczych), dzięki niej trafiliśmy np. na punkt widokowy pomiędzy jeziorem Bled i Bohinj. Ponadto propozycje kilkudziesięciu tras pieszych z opisanym szlakiem, trudnością, profilem, czasem przejścia oraz wgranym śladem GPS. Po prostu szacun za kawał dobrej roboty!2) Aplikacja OsmAnd ze ściągniętą mapą offline świetnie się sprawdziła w terenie, widoczne były nawet najmniejsze ścieżki.3) Przewodnik Pascal Itaka okazał się średni (albo mi po prostu nie przypadł do gustu)Koszty:Ceny w Słowenii są wyższe niż w Polsce, ale niższe niż w większości krajów Europy Zachodniej. Prawie 9-dniowy wyjazd kosztował nas 1900 zł/os (przy dwóch osobach podróżujących). Koszty te zawierają dolot (Szalona Środa LOT), wypożyczenie samochodu z pełnym ubezpieczeniem i paliwem (przy 4-os podróżujących byłoby taniej), 7 noclegów w pokojach dwuosobowych (głównie wybieraliśmy hostele), koszty zwiedzania (bilety wstępu), wydatki codzienne (jedzenie, napoje, codzienna kawa w kawiarni, obiady w knajpach, alkohol, itp.) oraz drobne pamiątki. Koszty na osobę: Lot: 400złSamochód: 300złNoclegi: 525złZwiedzanie: 205złCodzienne: 470złI na tym zakończę swoją pierwszą forumową relację, a do Słowenii jeszcze wrócę!
:-)
Kolejnych kilka godzin spędzamy w Koprze - drugim dość popularnym mieście na słoweńskim wybrzeżu, a jednocześnie największym porcie morskim. Pierwsze wrażenia mamy bardzo przeciętne, sporo kamienic jest zniszczonych, uliczki w które wchodzimy nie mają aż takiego uroku, jak te w Piranie. Również tutaj znajdziemy nawiązania do Wenecji, chociażby w postaci fontanny Da Ponte, która jest miniaturą Rialto. Zdanie o Koprze zmieniamy, gdy docieramy na główny plac, Titot trg, mimo że trwają przygotowanie do koncertu i część placu wyłączona jest z użytku. Drugim miejscem, które nam się podoba jest Carpacciov trg z widokiem na zatokę, natomiast bardzo rozczarowała nas plaża miejska, która okazała się betonowym nabrzeżem i skrawkiem "plaży" usypanej z kamieni.
W drodze powrotnej mamy jeszcze chwilę czasu, więc zjeżdżamy do ruin twierdzy w Socerbie. Miejsce jest mało popularne wśród turystów, a naprawdę warto poświęcić na nie "małą godzinkę". Twierdza jest nieźle zachowana, natomiast w jej wnętrzu znajduje się jedynie restauracja. Nie ma najmniejszego problemy, żeby wejść na dziedziniec, skąd widok na Zatokę Triesteńską i Koperską robi wrażenie. Na nas szczególnie, gdyż podczas jesiennego urlopu byliśmy w Trieście :-)
Po godzinie 18 wjeżdżamy do Ljubljany, aby jeszcze przed zamknięciem biura oddać samochód. Zdecydowaliśmy, że nie będzie nam potrzebny podczas pobytu w stolicy, więc skorzystaliśmy z możliwości pożyczenia i zwrotu w różnych miejscach. Niestety okazuje się, że biuro zostało zamknięte przed czasem, ale wywieszona karteczka z numerem telefonu nas ratuje. Pracownik telefonicznie poinstruował, gdzie należy zostawić samochód, kluczyki i dokumenty, a kolejnego dnia rano otrzymuję mailowe potwierdzenie, że wszystko jest w porządku.
Po opuszczeniu samochodu udajemy się do naszego noclegu. Świeżo wykończony dom z kilkoma apartamentami, niespełna 10 min od głównego placu, a jednocześnie w cichej i spokojnej okolicy poza granicami ścisłego centrum to był strzał w dziesiątkę. Od pierwszej minuty nam się tutaj podoba. Korzystamy z przywileju piątkowego wieczoru i na kolację wybieramy się na Night Market - wybór między kuchniami świata jest naprawdę trudny. Znajdziecie tam zarówno bardziej tradycyjne potrawy jak dania bałkańskie czy steki, ale również kuchnię perską czy z Zimbabwe. Do tego wiele stanowisk z winem oraz masa radosnych ludzi. Mamy wrażenie, że cała Ljubljana jest tutaj. Trzeba tylko pamiętać, że kuchnie zamykane są o godz. 21 i później nie ma możliwości zakupienia już niczego do jedzenia. Dzień kończymy piwem na brzegu rzeki (trzeba korzystać tutaj, skoro nad Wisłą jeszcze zimno :) )Dzień 8 & 9.
Na koniec wyjazdu zostawiliśmy sobie Ljubljanę, z którą jeszcze w Polsce wiązaliśmy spore oczekiwania. Od kilku osób, z którymi mamy dosyć spójne preferencje wyjazdowe, słyszałam bardzo pochlebne opinie. Jednocześnie mieliśmy trochę obawy, czy spore oczekiwania nie spowodują, że będziemy zawiedzeni. Weekend pożegnalny pokazał, że zdecydowanie NIE! Ljubljana kupiła nas - zdecydowanie wrócimy!
Zwiedzanie stolicy rozpoczęliśmy od Free Walking Tour - osobiście bardzo lubię korzystać z tej propozycji, daje okazje do spojrzenia na miasto z trochę innej strony, posłuchania ciekawostek czy legend, które zdecydowanie lepiej zapadają w pamięć niż suche fakty z przewodników, a w przypadku osób podróżujących samotnie możliwość poznania kogoś do towarzystwa. Jak dotychczas miałam okazję uczestniczyć w FWT w co najmniej 10 miastach, jeśli nie kilkunastu i muszę przyznać, że Ljubljana na tym tle wypada naprawdę nieźle. W sobotnie popołudnie w miejscu startu pojawiła się spora grupa, w związku z czym organizatorzy dość sprawnie i szybko podzielili nas na 3 grupy, które rozeszły się w swoim kierunku. Tour trwał niespełna 2,5h, obejmował główne miejsca na starówce oraz zawierał sporo ciekawostek. Prowadzący potrafił zainteresować i zaangażować uczestników oraz umiejętnie dobierał miejsca postojowe, biorąc pod uwagę, że miasto było pełne ludzi oraz część ulic miała ograniczony ruch ze względu na bieg.
Na wzgórzu nad Starym Miastem znajduje się zamek, do którego można podejść pieszo lub wjechać kolejką. Mimo, że podejście nie jest jakieś bardzo trudne czy długie, to je odczuliśmy. Pewnie to już efekt całotygodniowego zmęczenia. Ze zwiedzaniem zamku nie trafiliśmy najlepiej - pogorszyła się pogoda, zrobiło się zimno, wietrznie, zaczęło padać, więc dość szybko zdecydowaliśmy się na powrót.
Po południu wybraliśmy się do Parku Tivoli, po drodze zaglądając do cerkwi św. Cyryla i Metodego. Park jest ogromny, natomiast na nas nie zrobił szczególnego wrażenia. Być może było spowodowane to porą roku lub porą dnia, być może faktem, że było niewiele ludzi, w związku z tym brakowało w nim "życia". W mojej pamięci pozostanie jedynie sporym, ale niewyróżniającym się skupiskiem zieleni.
Kolejnym miejscem na naszej mapie była Metelkova - alternatywne, niezależne centrum kulturalne powstałe na terenie byłych koszar, które w latach 90. stały się squatem i tak też wyglądają do dzisiaj. Znajdziecie tam galerie sztuki, prawcownie artystyczne, kluby muzyczne, a po sąsiedzku również hostel zlokalizowany w dawnych więzieniu. Wrażenia? Na pewno inaczej, na pewno ciekawie, natomiast osobiście takiej sztuki nie rozumiem, więc ciężko mi o obiektywną opinię.
Niedzielne przedpołudnie przeznaczyliśmy na ostatni spacer, ostatnią kawę i ostatnie zakupy. Z Ljubljaną rozstajemy się za pan brat, z przyjemnością wrócimy jak tylko nadarzy się okazja.
Na lotnisko dojeżdżamy autobusem komunikacji publicznej, który odjeżdża spod dworca kolejowego. Niestety w niedzielę jeździ co dwie godziny, więc mieliśmy sporo czasu, czekając na swój lot. W drugim budynku, obok hali przylotów i odlotów, znajduje się taras widokowy, z którego można oglądać to, co dzieje się na pasie startowym. Niestety nie dzieje się zbyt wiele, gdyż to niewielkie lotnisko.